sobota, 21 września 2013

Dozynki chmielowe


        Dożynki chmielowe, znane w Bawarii jako Oktoberfest, dzisiaj się rozpoczęły. W tym roku w Niemczech jest to okrągła 180 rocznica pierwszego takiego wydarzenia. Tej nocy wielu monachijczyków siedzi w dużych, wypełnionych po brzegi namiotach sącząc piwo, które zgodnie z Bawarskim Prawem Czystości może być produkowane przez nieliczne browary. Niezaprzeczalnie święto to jest alkoholowym fenomenem w swojej klasie porównywalnym do Saint Patrick's Day w Irlandii i zresztą reszcie krajów anglojęzycznych.
     Czemu bawarczycy świętują? Oprócz tego, że to przyjemne, mają do tego historyczne uwarunkowania. Do 1906 roku, do czasu unifikacji prawa dla całych Niemiec w tym zakresie, można było warzyć piwo w Bawarii tylko od końca września do 23 kwietnia. Ponieważ przed erą pasteryzacji nie można było składować produktów tak długo jak dziś, trzeba było zużyć nadmiar piwa już wyprodukowanego zanim uwarzono nowe (całkiem niezła wymówka). Tym sposobem można się wprowadzić w błogi stan upojenia tłumacząc to długoletnią tradycją. Niemiaszki zresztą całkiem łatwo usprawiedliwiali picie - Fryderyk II w 1777 roku stwierdził, że kawa jest wynalazkiem złym i nakazał (!) prusakom pić piwo. Dodatkowym powodem do świętowania jest dzisiejsza wysoka wygrana Bayernu nad Schalke.
       Tak czy inaczej, święto to ma swoją specyfikę. Specjalnie dla niego stawia się wielkie hale (największe przekraczają pojemnością 10.000 miejsc). Nawet sam sposób picia jest swoisty, gdyż tradycyjnie powinno używać się litrowych kufli tzw. Mass. Pierwsze piwo zawsze należy do premiera landu, a odszpuntowuje je burmistrz Monachium. Wysoce pożądany jest też ludowy strój. Odstępstwem od tradycji jest jednak termin samego święta - pierwotnie 12 - 17 października byłby dzisiaj dla wielu zbyt chłodny na gromadne picie w plenerze. Co też jest ostatnimi laty zauważalne - rośnie cena trunków, w tym roku będzie to średnio 9,66 euro, co jednak nie powoduje spadku ilości spożywanego trunku, który w ubiegłym roku wynosił 40% rocznej sprzedaży piwa w całych Niemczech. Można sobie wyobrazić skalę imprezy...
       Nic dziwnego, że często próbujemy wzorować się na germańskich sąsiadach. Jeśli chodzi o mieszkańców trójmiasta i okolic, to początek przyszłego miesiąca będzie stał pod znakiem Chmielatonu. Podczas tej imprezy będzie można poznać trochę lokalne pijalnie oraz odkryć parę nowych smaków. Ja na pewno się tam zjawię, a Ci, którzy nie pójdą w moje ślady, będą prawdopodobnie musieli się obyć smakiem, gdyż szykuje się ciekawa inicjatywa.

wtorek, 10 września 2013

Robaczek Porter (9%)


       Wczoraj wieczorem postanowiłem zacząć warzyć swoje drugie dzieło. Tym razem wybrałem piwo z rodziny Porter (z Polskich znane przede wszystkim z Grand Imperial Porter browaru Amber, Żywiec Porter, dwie odmiany Ciechana czy Okocim, natomiast z zagranicznych m. in. Guinness i Murphy's). Będzie to odmienne piwo od tego, do czego przyzwyczaiła nas codzienność - nie będzie złotej barwy lagerów, które można w siebie wlewać w dużych ilościach. Porter to mocne, treściwe piwo, o bardzo ciemnej barwie, tworzące po nalaniu brązową pianę. Kolor nadają mu słody palone i karmelowe, poza tym jest używany zwykły jęczmień (pilzneński i monachijski) jak przy większości piw. Jednak ja postanowiłem wprowadzić trochę zmian do klasycznej receptury.
       Po pierwsze, chciałem przekroczyć standardową ilość alkoholu o połowę uzyskując tym samym 9 % wagowo w roztworze. Tym samym ze zwykłego Portera (zwanego na wyspach Stoutem) uzyskałem tzw. Russian Imperial Stout, który był dawniej eksportowany z Anglii do Imperium Rosyjskiego i żeby wytrzymać długą podróż, musiał być mocniejszy niż zwykłe piwo (obok bliźniaczego, ale fermentującego na innych drożdżach Portera Bałtyckiego, ciągle jest najmocniejszym dostępnym piwem). Ponoć był to też ulubiony napój Katarzyny Wielkiej.
        Na tym jednak nie koniec modyfikacji. Ponieważ chciałem wprowadzić do smaku trochę nutek kawowych, dodałem napar z ok. 75 g kawy mielonej razem z jej latynoskim plantatorem powszechnie dostępnej marki, typu Arabica. Niestety, z kofeiny po zakończeniu fermentacji pewnie nic nie zostanie, ale pewnie będzie można wyczuć smak. Dodałem jeszcze ok 50 g kawy rozpuszczalnej bezpośrednio do fermentora. Tym samym piwo nabrało cech Coffee Stout, mam nadzieję, że będzie można to poczuć w finalnym produkcie.
       Oprócz tego dodałem ok 25 g karmelu o smaku waniliowym oraz ok 200 g karmelu, który sam zrobiłem wcześniej (robiłem nalewkę "karmelówkę"). Dużo jego pewnie odfermentuje do postaci alkoholu, ale część może wpłynąć na smak. Dodałem też 500 g glukozy w celu podwyższenia % do zamierzonych 9 oraz trochę laktozy, co da nam smak zbliżony do Milk Stout.
       Teraz wystarczy czekać: najpierw tydzień na zakończenie fermentacji, potem dwa tygodnie na ułożenie się smaku, następnie przelać do butelek i czekać jeszcze miesiąc. Dobrą cechą tak mocnych piw jest to, że mogą one leżakować dosłownie latami, z czasem zmieniając zresztą bukiet smakowy na bardziej wytrawny, bez konieczności pasteryzacji. Co do butelek - tym razem zaprojektowałem etykiety, które będą ozdabiały ciemne butelki zwieńczone pozłacanymi kapslami. Jak tylko zacznę butelkować, podzielę się zdjęciami. Obok prezentuję projekt etykiety frontowej.