wtorek, 12 listopada 2013

Piwne rekordy Guinnessa

       Pewnie każdy wie, czym jest Księga Rekordów Guinnessa. Jest to zbiór mniej lub bardziej przydatnych umiejętności, które dany osobnik opanował lepiej niż ktokolwiek inny. Jak też część z was lubi irlandzkie trunki, można sobie skojarzyć nazwę tej księgi z popularnym piwem typu stout (i faktycznie, twórcą księgi był dyrektor generalny browaru Guinness, wpadł on na ten pomysł podczas polowania). Jak więc widać, losy dziwnych rekordów od początku wiążą się z chmielonym napojem. Co więcej, część z nich okazuje się z nim związana nawet nieco bardziej.

1. Najszybsze picie.
Tutaj niekwestionowanym zwycięzcą jest od dłuższego czasu Steven Petrosino z Pensylwanii. Zdołał on w 1977 roku wypić litr piwa w czasie równym zaledwie 1,3 sekundy, tym samym bijąc o całą sekundę poprzedni rekord należący do Brytyjczyka Petera Dowdeswella. Tu macie filmik, jak ten skubaniec wchłania 0,33 w 0,18 sekundy:


2. Najszybsze otwarcie.
W tej kategorii brylują słowianie, a dokładniej Kronoslav Budiselic z Zagrzebia. W październiku 2009 roku zdołał on otworzyć dwa tysiące butelek w 28 minut i 11 sekund, czyli o 9 minut mniej niż jego poprzednik. Pytanie, kto to wszystko później wypił?

3. Najszybsze otwarcie wersja hardcore.
Azjaci bywają jednak dziwni. Pomijając nawet całą masę rzeczy krążących po internecie. W 2011 roku pewien hindus, K. C. Murali, postanowił otworzyć piwo zębami. W zasadzie to jednym zębem. W zasadzie to nie jedno a 64. W zasadzie robił to też na czas - zajęło mu to minutę. Musiał być facet nieźle zdesperowany.

4. Najwięcej szklanek.
W pewnej austriackiej piwnicy pewien pan, Rudolf Heindl, zbiera sobie od 1980 roku kufle i szklanki. Dotychczas udało mu się zebrać ich ponad 13.000 z 4.000 browarów z całego świata. W celu rozbudowania zainteresowań musiał jednak rozbudować mieszkanie.



5. Najmocniejsze.
To, co tygryski lubią najbardziej, czyli małe conieco. W tym wypadku browary ostro ze sobą rywalizują i  miejsca na podium zmieniają się jak w kalejdoskopie. Obecnie triumfuje szkocki Snake Venom z Brewmaister posiadający 67,5% alkoholu, kosztujący ok. 50 dolarów za małą butelkę. Poprzednio ci sami ludzie popełnili 65-procentowy Armageddon. Jeszcze wcześniej rywalizowały browary BrewDog, Koelship i Schorschbrau wydając m.in. Tactical Nuclear Pinguin, Aisbock, Sink the Bismack, End of History, Start the Future oraz Finis Coronat Opus. Pytanie tylko, czy to jeszcze oby na pewno są piwa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz